poniedziałek, 1 października 2012

Dziś to wiem.



Tak. Kiedyś słyszałam, dziś to wiem.
Czasem myślę sobie, że niewiedza może być jednak błogosławieństwem.

poniedziałek, 10 września 2012

Obietnice niedotrzymane

Składam sobie obietnice. Całą górę obietnic. Dobrze, że sobie, dobrze, że cicho. Bo byłby wstyd.
Rzucę palenie. Jutro. Na pewno. I już w południe truchtem pędzę do kiosku.
Nie będę podjadać wieczorem. I już po przekroczeniu progu kieruję się do lodówki.

Będę chodzić na pilates/tenis/cokolwiek ruchliwego. Idę raz. Coż poradzę, że nie lubię?
Schudnę. Żeby spodnie, te ulubione, dopinały się swobodnie.

Zrobię to wszystko. Kiedyś. 
A tymczasem guzik w spodniach można przeszyć i oko przymnkąć.
Jakoś trzeba sobie radzić.


środa, 22 sierpnia 2012

Dla siebie

Jak dobrze jest, zrobić coś dla siebie.
Nie szukając poklasku czy aprobaty. Nie pytając o zdanie. 
Nie oczekując zrozumienia.
Nie raniąc otoczenia, ale nie zważając zbytnio na jego opinie.
Zrobić coś dla siebie. Pójść za potrzebą. Uchwycić chwilę. 
Dla  SIEBIE. Bez wymówek czy wyrzutów sumienia. 

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Uszy szeroko zatkane

Nie słyszę, bo zatykam uszy. Nie słucham, bo nie chcę.
Nie widzę, bo zasłaniam oczy. Nie oglądam,l bo nie potrzebuję.
Usta też mam zamknięte. Nie wydaje dźwięków na ten temat.
Zamykam się na wszelakie informacje z tzw. świata.
Żyję jednak. W 'swoim świecie'.  Historiami 'swoich ludzi'. Wybiórczo przyswajanymi informacjami.
Boże dopomóż, oby tak było wiecznie!

czwartek, 19 lipca 2012

Will You?


Will you still be here tomorrow
Or will you leave in the dead of the night?
 
So your waves don't crash around me, 
I'm staying one step ahead of the tide.
 
Will you leave me lost in my shadows
Or will you pull me into your light?

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Koncertowo

Cieszyć się. Małymi rzeczami. Codziennymi. Doceniać je.
Że M. dziś przychodzi. Że weekend był wspaniały. Że Mała przylatuje wkrótce.
Że obudziłam się. Że oddycham. Że żyję. Że życie me mnie raduje.

A to, że kasy pernamentnie brak. Że tysiąc dwieście czterdziesta siódma próba rzucenia palenia skończyła się fiaskiem.Że na fałda na brzuchu rośnie w tempie co najmniej nieprzyzwoitym. Że czasu trochę brak.

Aaaaa leję na to koncertowo!

czwartek, 31 maja 2012

Korpo bunt

Wróciłam. Po tygodniowej przerwie. I nie umiem się odnaleźć zupełnie. Nie, to nie jest rozleniwienie.
To zniechęcenie. Do korporacji. Do dress codów, procedur, harmonogramów. Konwenansów. Ustępstw.
I do korporacyjnych ludzi także. A może przede wszystkim.
Wróciłam i mój trybik już nie pasuje do wielkiego zębatego koła.


Nie rozumiem dlaczego jest tak, że przeciętny człowiek męczy się wykonując pracę, za którą nie przepada, tylko dlatego, że praca jego marzeń nie jest w stanie zapewnić środków do życia.. Czy to zawsze musi chodzić o  pieniądze?

I jak tu przetrwać?!

sobota, 26 maja 2012

Dziś akurat

Dziś akurat jest taki dzień, że chciałabym powiedzieć wiele.
Że Ona jest najbliższym mi człowiekiem. Że bez Niej nie byłabym, kim jestem. Że bez Niej nie osiągnęłabym nic.
I że Jej za wszystko bardzo dziękuję.
Resztę dopowie piosenka.

czwartek, 10 maja 2012

Inspiracje

A zaczęło się tak, że koleżanka podesłała poniższy film (napisy są kiepskie, radzę podążać za oryginałem).


Wysłuchałam z uwagą, mimo, że jego życie i twórczość były mi wcześniej znane.
Zawsze miło jest powracać do inspiracji. A Steve Jobs niewątpliwie może uchodzić za inspirację.
Aż miło popatrzeć na człowieka mającego w sobie tyle pokory, samozaparcia i determinacji. Podążającego za marzeniami, pragnieniami. I wyciągającego wnioski. "Łączącego kropki". Pięknie.

Zasmuca mnie jeden fakt - komentarze pod filmikiem.
Czy nie możemy choć na chwilę odciąć się od oskarżeń, rzekomych oszustw i nadużyć i czerpać z tego, co dobre? Widocznie nie możemy. A szkoda.

piątek, 27 kwietnia 2012

Niebezpieczeństwo

Zakochanie. Różowe okulary, motylki w brzuchu, endorfiny. Taaaaaaa.
Dla mnie to także niepewność, wieczne wzloty i upadki. Karuzela emocjonalna. Czasem aż do mdłości.
Chyba jestem na to zbyt stara, zbyt po przejściach, zbyt sceptyczna.
Jak mówi mój przyjaciel, zakochanie to najbardziej niebezpieczny stan w życiu. Myślę, że ma całkowitą rację.

czwartek, 26 kwietnia 2012

Co za dzień!

Zaczęło się od tego, że spacer nie doszedł do skutku z przyczyn niezależnych. A taką miałam na niego ochotę! Potem łańcuch spadł z roweru, kiedy w całym ekwipunku podjęłam próbę wyprowadzenia go z mieszkania. Wymazałam smarem wszystko, co się dało i nic nie wskurałam. Potem był cieknący zamrażalnik, który lody czekoladowe zamienił w niejadalną papkę, świrujący komputer uniemożliwiający obejrzenie filmu. Ja się pytam WTF?! Nie pozostało mi nic innego, jak wynieść fotel na balkon, popijać wino z butelki przy dźwiękach Rebececci Ferguson i gapiąc się w chmury  unicestwić wszystkie czarne myśli.
Ech, co za dzień...


wtorek, 24 kwietnia 2012

Marnotrastwo

Wciąż biegamy, działamy, szukamy. Wciąż chcemy więcej mieć, mocniej czuć, doświadczać.
Praca, obowiązki, przyjemności. Zmartwienia i radości. I tak w kółko.
Skupiamy się na rzeczach przyziemnych,  na przeżyciach dnia codziennego. A to tylko błahostki. Marność.
Mam poczucie, że marnujemy czas. Mam poczucie, że ja marnuję czas. Tak cenny czas. A przecież mogłabym go poświęcić na coś NAPRAWDĘ ważnego. Uszczknąć trochę dla innych. Dla tych, którzy potrzebują.
Muszę coś zmienić!

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Flauta

Mam w sobie spokój. Mimo, że nie powinnam.
Bo burzliwa przeszłość zostawiła swoje echa.  Nie nazbyt przyjemne.
Ale ja je cenię. Bo dzięki nim nie tracę kontaktu z rzeczywistością.
Przyszłość z kolei smakuje niepewnością. Podszytą strachem momentami.
I mimo, że przez receptory docierają szczątki informacji z zewnątrz. I przez głowę przemknie czasem myśl, że ten świat chyba w nie najlepszym kierunku zmierza.
Mimo tego, mam spokój. W głowie flauta niemalże. Cisza na morzu.


Michael o bardzo dziwnym nazwisku też ma spokój. A i śpiewa nie najgorzej :)

środa, 4 kwietnia 2012

Nic nie muszę

Jak co rano, dzwoni budzik. Budzik to zło. Cholernie nie mam dziś ochoty na odbywanie tych wszystkich rytuałów, planowanie czasu, działanie zgodnie z regułami. Nie wstaję. Nie wstaję i już!
I nie wstałam. Zamknęłam się w swoim małym azylu. Jestem tylko z sobą i dla siebie. I bardzo mi z tym dobrze. A na zewnątrz niech się dzieje, co chce.
Dziś zarządzam projektem " Nic nie muszę". I muszę przyznać, że idzie mi całkiem nieźle :-)

P.S. korona z głowy dla tego, kto wymyślił urlop na żądanie!

piątek, 16 marca 2012

Kwintesencja

Kwintesencja kobiecości podobno:

Nie wiem, o co mi chodzi, ale chodzi mi o to bardzo mocno!

Nie lubię stereotypowych wrzutek, ale muszę przyznać, że w tym coś jest :-)

czwartek, 15 marca 2012

Początki

Obiegowa opinia głosi, że początki bywają trudne. Coś w tym jest, zwłaszcza, gdy poprzednim razem nie wylądowało się z telemarkiem.
I znowu poznawanie od podszewki. I znowu szukanie swojego miejsca w układzie. Odkrywanie. Wyznaczanie granic. Kompromisy. Otwieranie się. Docieranie.
Oj tak, początki zdecydowanie nie należą do najłatwiejszych . Ale rodzą nową nadzieję. I to jest piękne. I tego się trzymam!

poniedziałek, 12 marca 2012

Niebyt

Gwoli ścisłości, w celu obalenia wszelakich hipotez i spiskowych teorii dziejów na temat mego niebytu piśmienniczego, informuję, że:
mój laptop odmówił posłuszeństwa - z uwagi na wiek, wybaczam mu. Nie działa w nim klawiatura ani myszka, i pisanie tekstów złożonych z więcej niż dwóch słów jest nielada wyczynem. Z uwagi na fakt całkowitego braku cierpliwości, wyczynu tego się nie podejmę!

Dopóki akcja ratunkowa trwa, moja niebytność będzie się utrzymywać.
Zamiast wymyślać bajki, trzymajcie kciuki :)

Tymczasem!

czwartek, 1 marca 2012

O tym, że szczęśliwi czasu nie liczą ;)

Zasłyszałam wczoraj piękny monolog.

"Ile ja właściwie mam lat? Hmm, policzmy. I tu słyszę dźwięk uderzeń w klawiaturkę kalkulatora.
Co? 39? Niemożliwe! Ponowne odgłosy procesu liczenia.
No wychodzi, że 39. A ja ciągle myślałam, że 37. To gdzie mi te dwa lata uciekły? 
Po chwili namysłu: A to znaczy, że mój mąż wcale nie jest dużo starszy ode mnie."

Piękny dowód na to, że szczęśliwi czasu nie liczą :-)

poniedziałek, 27 lutego 2012

Syndrom Poniedziałku

Nazywam się (nie)zbyt grzeczna, mam 28 lat i cierpię na Syndrom Poniedziałku.
Zapadłam na niego jakiś czas temu, ale zdiagnozowany został całkiem niedawno.
Syndrom Poniedziałku objawia się bardzo wysokim stężeniem agresji, frustracji, ludziowstrętu, przygnębienia, nicniechcenia i zrezygnowania.
W poniedziałki mam ochotę rzucić to wszystko w cholerę i wyjechać. Gdzieniebądź.
W poniedziałki mój mózg,w ramach tzw. myślenia, produkuje taki szajs, że aż mi żal.

Poniedziałki to ZŁO!

P.S. Moim poniedziałkowym hymnem oficjalnie stał się:
Coma "Los cebula i krokodyle łzy"

sobota, 25 lutego 2012

Jaśniepan

Umówione spotakanie. Na kilka godzin przed piszę sms z prośbą o potwierdzenie. A nuż coś wypadło, w końcu wypadki chodzą po ludziach. Czekam. Mija godzina, nic. Mija druga, nic. Po trzeciej poziom wkurwu sięga zienitu. Nadal nic. Na 45 min przed umówioną godziną, Szanowny Jaśniepan łaskawie raczył odpowiedzieć. Po czym spóźnił się znacząco. Bo przecież korki. Bo z pracy wypuścić nie chcieli. Bo wrona zesrała mu sie na łeb. Tego ostatniego nie powiedział, ot takie moje życzenie :)
Faceci. Wiem, że myślą główkami, a nie głowami, ale LITOŚCI!
Cierpliwość ma ostatnimi czasy jest do cna wyczerpana.

W oczekiwaniu na Łaskawcę, wzrokiem przeleciałam witrynę księgarni. Zatrzymałam się na jednym tytule:
" Chroń swoje nerwy. Rzecz o tym, jak współpracować z palantami."
Przydałaby się, oj przydała :-)

poniedziałek, 20 lutego 2012

A niech ciekną...

Smutno. Tak zwyczajnie, naturalnie, po ludzku smutno.
Siedzę sama, i samotność kłuje gdzieś w lewy bok. Mocniej niż zazwyczaj.
Siedzę i nucę sobie:
"W ciszy tak smutno szepce zegarek
   O czasie, co mi go nie potrzeba"

I już wiem, że moje codzienne w-dupie-wszystko-manie dziś nie pomoże. Wiem i nie walczę z tym. Bo i po co?
Nucę więc sobie, a słone kropelki powolutku ciekną po policzkach.
A niech ciekną...

wtorek, 14 lutego 2012

Słów kilka o Róży

Słów kilka napisać muszę, gdyż rzadko zdarza się, że coś mnie porusza, tak dogłębnie.
A "Róża" Wojtka Smarzowskiego mnie poruszyła. Nie pamiętam, kiedy ostatnio oglądałam coś tak prawdziwego. Mimo, że przez dużą część filmu, z uwagi na brutalność niektórych scen, oczy me zasłaniała chustka, nie chciałam wyjść z kina. Mało tego, uważałam, że wyjście z kina i powrót do codziennych spraw jest dalece nie na miejscu. Bo przy pokazanych tam historiach, nasze bóle i zmartwienia to błahostki.

I w nawiązaniu do współczesności. Dziś Sralentynki. I myślę sobie, że tak durne święto mógł wymyślić tylko Werter w bezkresie swojego cierpienia :-)

środa, 8 lutego 2012

Napisz coś!

Koleżanki w pracy nękają.
- Napisz coś. Dawno nic nie napisałaś.
- Od dwóch dni czekam, aż napiszesz coś o urodzinach.
O urodzinach? A dlaczego o urodzinach? - Bo chciałabym Ci złożyć życzenia!
Ot, tak altruistycznie inaczej :)
A co ja mogę napisać o urodzinach? Że były? :) Ano były i się skończyły.
I nie napiszę, że czuję się starsza, dojrzalsza, że czacha bardziej ogarnięta (piękny tekst Obiektywnej :-)
Nic z tych rzeczy!
Choć przyznam, że trochę z wyjątkowości te urodziny miały. W końcu pierwsze w moim nowym życiu.
I w końcu pierwsze, bez ogólnego muszenia, napinki i nie wiadomo jakiej pompatyczności.
Jak miałam ochotę mieć kaca, to miałam :-) Jak chciałam iść na kabaret, to poszłam!
Nie wiem czy zaspokoiłam Waszą potrzebę drogie koleżanki, ale to tyle w tym temacie :)

A tak swoją drogą, to uwielbiam to Wasze altruistyczne i życzliwe podejście :-)
I że prezent sama muszę wybrać, też uwielbiam :)))

piątek, 3 lutego 2012

Master of disaster

No i wyłonił się kolejny mistrz. Numer 4 zdaje się.
Otwieram pocztę i co widzę? Dziecię takie ( lat 21) proponuje, że cytuję:
"mógłby zaprezentować darmowy pokaz erotyczny na środku pokoju?
Ja sam Ty sama, albo może ja sam jeden chłopak a Ty z kilkoma koleżankami? taki babski wieczór....
naprawdę mam co pokazać...... " 

Umarłam ;-)


A może jednak odpowiemy na anons? Co Wy na to dziewczęta? ;-)

środa, 25 stycznia 2012

O reperkusjach inaczej :)

No! Nie jest źle. Cisza oswojona! Może trochę ubarwiam rzeczywistość, bo grać coś zawsze musi. Ale czy to źle, że lubię muzykę? :) Za to doskonale oswoiłam swoje towarzystwo. Czuję się z nim całkiem, całkiem.
Chyba czas przejść do kolejnego etapu. A będzie nim samorealizacja. I spełnienie. Mam cel, wiem też jakimi środkami go osiągnąć. Zatem  cała naprzód i do dzieła!

Do listy "must do" dorzucam także codzienne studiowanie słownika wyrazów obcych :) Taki żart dla wtajemniczonych :)

niedziela, 15 stycznia 2012

Oswoić ciszę

Gdy opadną już emocje, ustanie wrzawa i zgiełk rozmów, ucichną śmiechy, nastaje ona. Cisza. Przez wilkie "c". Drażni i bębni w uszach. Niby nic, ot taka cisza. A jednak jej wydźwięk jest donośny.  Rozbija się echem wśród ścian.
Próbowałam ją zagłuszyć. Przekrzyczeć. Nie pomaga.
Teraz staram się ją oswoić. Udomowić. Nauczyć z nią żyć. I nie chodzi o to, żebyśmy się przyjaźniły. Nie. Wystarczy, jak nie będziemy działać sobie na nerwy.

czwartek, 12 stycznia 2012

Liga Mistrzów ciąg dalszy

Mistrz nr 3 - pan, który ze względu na wiek z powodzeniem mógłby być moim ojcem, wyglądem do złudzenia przypominający Pana Japę, pisze mi, że chętnie by mnie porozpieszczał. I szkoda, że Pan Japa przed wysłaniem wiadomości, nie zadał sobie trudu, aby pomyśleć, co i do kogo pisze. I szkoda, że nie spojrzał przy tym w lustro. Bo nawet gdyby kusił mnie sam diabeł, oparłabym się :-)

Do worka absurdu, dorzućmy jeszcze propozycję spędzenia namiętnych chwil, złożoną przez kobietę.

I pytanie hydraulika, w związku z niesprawnym działaniem spłuczki: "Co wrzuca Pani do toalety?" Odpowiedż na literkę "g" miałam na końcu języka.

Hej zabawo, hej przygodo!

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Targowisko próżności

Znany portal randkowy. Cała masa ludzi wszelkiej maści poszukujących czegoś, czego brakuje. Godzina 20.03 poniedziałek - 23 723 online. Bagatela. Niestety większość z nich to imbecyle, umysłowi impotenci i zwyczajne chamy. Prostactwo niektórych panów jest wielce zadziwiające. I żenujące. I śmieszne zarazem.
Wiadomości z propozycjami seksualnymi to norma, do której trzeba przywyknąć. Wydaje się, że internetowa anonimowość sprzyja wszelkiego rodzaju perwersjom. Na to byłam przygotowana. I myślałam, że nic mnie zdziwi. A jednak.
Mistrz nr 1 - kawaler lat 30 uważający, że 28 letnia panna jest kobietą podstarzałą i niepełnowartościową.
Mistrz nr 2 - pan w wieku średnim, oczekujący, że kobieta z marszu zaakceptuje jego perwersje, zboczenia i fetysze (wymienione co do jednego) i zapłaci za kolację.

Czy na tym targowisku próżności uda się wyłowić jakąś perłę? Spróbować nie zaszkodzi ;-)
A i listę mistrzów postaram się systematycznie uzupełniać :)