czwartek, 26 kwietnia 2012

Co za dzień!

Zaczęło się od tego, że spacer nie doszedł do skutku z przyczyn niezależnych. A taką miałam na niego ochotę! Potem łańcuch spadł z roweru, kiedy w całym ekwipunku podjęłam próbę wyprowadzenia go z mieszkania. Wymazałam smarem wszystko, co się dało i nic nie wskurałam. Potem był cieknący zamrażalnik, który lody czekoladowe zamienił w niejadalną papkę, świrujący komputer uniemożliwiający obejrzenie filmu. Ja się pytam WTF?! Nie pozostało mi nic innego, jak wynieść fotel na balkon, popijać wino z butelki przy dźwiękach Rebececci Ferguson i gapiąc się w chmury  unicestwić wszystkie czarne myśli.
Ech, co za dzień...


2 komentarze:

  1. No ... i tyle pretekstów, by po prostu usiąść na balkonie i napić się wina;)!

    OdpowiedzUsuń