niedziela, 27 listopada 2011

Intensywność

Ostatni tydzień był dla mnie bardzo intensywny. Obfitował w moc wrażeń, emocji i pozytywnej energii.
Uwielbiam takie chwile, kiedy dużo się dzieje. Wtedy czuję, że czerpie z życia płenymi garściami, że chłonę je każdą częścią swojego ciała. Czuję, że żyję.
Oby więcej takich chwil!

środa, 16 listopada 2011

Zużycie materiału

Zużyłam się. Wypompowałam. Totalnie wypaliłam.

Papiery, podpisy, zaświadczenia, podania, aneksy.
Sąd, bank, notariusz, prawnik, doradca.
A tego się nie da, a na to, to trzeba poczekać, a to jest niemożliwe, a za to trzeba zapłacić.

A ja mam ochotę zapaść się pod ziemię. I tam przeczekać.
I powiedzieć im wszystkim, żeby zostawili mnie w spokoju. W świętym spokoju!

"I'm too young to feel this old."
Kings of Leon "Cold Desert"

środa, 9 listopada 2011

Złośliwość rzeczy martwych



Nigdy nie znalazłam wspólnego języka z przyrządami o naturze technicznej. I tak też jest z moim telefonem.
No ale ostatnio nasze stosunki pogorszyły się zupełnie.
I to ochłodzenie relacji, on okazuje mi milczeniem.
Milczy i milczy. Próbuję łagodnych środków perswazji. Świdruję go wzrokiem. No weź, zawibruj chociaż. 
Nie rób mi tego. No choćby sms. Jeden, mały sms. Nic. Odpuszczam. Daję mu chwilę na przmyślenie swojego zachowania. Dalej nic. Dotykam delikatnie klawiatrury. Sprawdzam. Mógł się przecież popsuć, nie? 
Odpowiada mi delikatnym świetlanym uśmiechem, po czym znowu milknie. Straszę, że wymienie go na nowszy model. On nic. Krzyczę, uderzam, warczę. Nic. No tak, przecież telefon to rodzaj męski.I wszystko jasne...

wtorek, 8 listopada 2011

Wolność

Podobno każdy człowiek jej pragnie i do niej dąży.
Ja też, odkąd pamiętam, pragnęłam być wolna. Nieskrępowana ograniczeniami narzucanymi przez drugą osobę.
Od bardzo niedawna jestem wolnym człowiekiem. Wolności ci u mnie dostatek.
Już się nią nie zachłystuję. a dławię. Jej nadmiar przyprawia mnie o mdłości.
Nie pragnę jej, nie potrzebuję, i zwyczajnie nie chcę. Chętnie bym się jej pozbyła. Wymieniła na odrobinę bliskości. Czy szczyptę ciepła.
Problem w tym, że ta wolność jest wszystkim, co mam. 

poniedziałek, 7 listopada 2011

Potańcówka

W sobotni wieczór postanowiłyśmy z Paprykową udać się na tańce. Uwielbiam tańczyć, więc pomysł wydał mi się zacny. Odszukałyśmy lokal spełniający nasze wygórowane oczekiwania, i w drogę.
W lokalu panował gorąc i ścisk. Ale muzyka wynagradzała wszystko. Od progu więc na parkiet.
A tam, łapiesz już rytm, gibiesz się wesoło, a tu jegomość z lewej zaczyna do ciebie mówić. A raczej bełkotać, gdyż stan jego jest wyraźnie wskazujący. Ten z prawej z Tobą tańczy, nawet bez twojej współpracy. Ten z tyłu uzurpuje sobie prawo do naruszenia twojej przestrzeni osobistej. I gibanie szlag trafia! Zatrzymuję się więc, i patrzę na te powykrzywiane grymasem uśmiechu twarze. I te spojrzenia, od których w teorii, majtki powinny mi same opadać. Otóż, Drodzy Panowie, nigdy mi same nie opadły!!! No chyba, że gumka się zerweła, ale wasza zasługa w tym żadna.
Patrzę, a jad sączy się przez zęby i cieknie po brodzie. Myślę 'Gorzej niż z komarami na Mazurach. Następnym razem trzeba koniecznie zabrać Off'.

Po co mi blog?

Poszperałam, popatrzyłam, poczytałam. I naszła mnie ochota. A zaraz za nią myśl: 'Po co mi to?'.
Może to tylko chwilowa niedyspozycja umysłowa. A może... Kto wie.