Gdy opadną już emocje, ustanie wrzawa i zgiełk rozmów, ucichną śmiechy, nastaje ona. Cisza. Przez wilkie "c". Drażni i bębni w uszach. Niby nic, ot taka cisza. A jednak jej wydźwięk jest donośny. Rozbija się echem wśród ścian.
Próbowałam ją zagłuszyć. Przekrzyczeć. Nie pomaga.
Teraz staram się ją oswoić. Udomowić. Nauczyć z nią żyć. I nie chodzi o to, żebyśmy się przyjaźniły. Nie. Wystarczy, jak nie będziemy działać sobie na nerwy.
I bardzo dobrze - ciszę należy oswajać. w ciszy można też coś czasem ważnego dla siebie usłyszeć..
OdpowiedzUsuńA gdy już oswoisz ... może stwierdzisz, ze to właśnie jest ten zajebisty święty spokój!;-)
OdpowiedzUsuń