Niech nie zwiedzie Was tytuł. Miłośnicy harlequinów i romantycznych uniesień raczej nie znajdą tu nic dla siebie. Bo to są historie miłosne według Schmitta. Kilka opowiadań. Pozornie o miłości. Pozornie, bo pod płaszczykiem miłości ukazuje nam drugie dno. Ludzkie przywary, nadzieje, marzenia, strachy i lęki. Zmagania z codziennymi i niecodziennymi sprawami. Niebanalnie o banałach.
Smitt zdecydowanie wkracza do kręgu moich ulubionych autorów.
A teraz, dla odmiany, klasyka i Orwell.
P.S. Jak straszne musi być życie bez książek. Nawet nie chcę sobie wyobrażać!
Polecasz? Historie miłosne, bo Orwella się boję ;) A Historie mam na osobistej półce, ale jak dotąd nie tknęłam.
OdpowiedzUsuńPolecam zdecydowanie! Idealna książka na jesienne wieczory.
UsuńA Orwell też nie gryzie ;)
chciałabym przeczytać kiedyś coś lekkiego i przyjemnego...albo trudnego i ciekawego, angażującego moje zmysły....i niepozostawiającego mnie w zobojętnieniu na treść i efekty oddziaływania fabuły....ale nie...ale nie...
OdpowiedzUsuńmam we krwi praktycyzm i rozsądek...połykam kolejne książki psychologiczne, poradniki itp...połykam...inne książki mnie strasznie nudzą...podziwiam ludzi,którzy rozkoszują się fragmentami "cacek literackich"...
Moim życiem też kieruje pragmatyzm. Z wyjątkiem jednej dziedziny - książek. W tym świecie wszystko rządzi się swoimi prawami - książki grają na mej duszy jak na strunie. Polecam chwilę zapomnienia :)
Usuń